-Skarbie, uspokój się to wszystko ci opowiem - powiedziała.
Wzięłam kilka głębszych wdechów i usiadłam na krześle.
-Okej, mów.
-No więc... Gdy byłam w twoim wieku spotkałam pewnego chłopaka. To było jeszcze gdy byłam na studiach w Anglii. Zakochaliśmy się w sobie i... no chyba wiesz co się stało... Potem dowiedziałam się że jest z rodziny królewskiej. Byłam na niego zła, bo nie powiedział mi prawdy. A on mi mówił że to dla było mojego dobra. Gdy powiedziałam mu że jestem w ciąży, kazał mi wrócić do Francji. Zrobiłam tak. Powiadomiłam go gdy się urodziłaś. Powiedziałam mu też jak cię nazwałam i że chcę ci dać moje panieńskie nazwisko. Zgodził się. Od tamtego czasu przysyłał mi pieniądze na utrzymanie ciebie. A teraz pewnie szukają następcy.
-Ale przecież jest ten książę... jak on tam ma... - zacięłam się. W tym momencie kot wskoczył na moje kolana. Nie byłam w nastroju na mizianie, więc go zepchnęłam.
-William? - zapytała.
-No właśnie. On nie może przejąć władzy?
-Mógł się zrzec tronu. Napisali kiedy po ciebie przyjadą? - zmieniła temat.
-Tak, jutro w okolicy południa.
-Skarbie ja muszę już kończyć, zadzwonię później. Pa, kocham cię.
-Też cię kocham mamo - rozłączyłam się.
Nie mogłam w to uwierzyć. Ja następczynią tronu. Przecież rodzina królewska jest duża, więc czemu wybrali mnie?
Zadzwoniłam do Anit i powiedziałam że prawdopodobnie nigdy nie przyjdę do pracy. Całe życie poświęcałam cukiernictwu, a teraz co?
Westchnęłam i spojrzałam na Caramela. On fuknął i odwrócił się.
-Oj, no nie obrażaj się - podeszłam do niego i usiadłam obok na podłodze. - Bardzo jesteś na mnie zły? - kociak spojrzał na mnie i usiadł mi na kolanach. Wzięłam go na ręce i przytuliłam. - Mój kochany. Chodź, idziemy już spać.
Nadal trzymając kota poszłam do sypialni. Odłożyłam go na łóżko. Poszłam do łazienki i tam przebrałam się w piżamę. Zmyłam makijaż i wróciłam do pokoju. W międzyczasie Caramel zdążył zwinąć się w słodką kulkę. Położyłam się obok niego.
-Dobranoc - szepnęłam.
~***~
Następnego dnia obudził mnie dzwonek do drzwi. Przeklęte słońce, świeciło mi centralnie prosto w oczy. Ziewnęłam i nie otwierając oczek poszłam w stronę wejścia. Przetarłam powieki i pociągnęłam za klamkę. W progu stał chłopak, na oko starszy ode mnie. Miał brązowe włosy i lagunowe oczy.
-Laurine Francess? - zapytał się. Po francusku. Uff...
-Tak, a o co chodzi? - zapytałam się.
-Jestem Louis Tomlinson - kontynuował. - Królowa przysłała mnie po panienkę, mam nadzieję że nie przychodzę nie w porę?
-Nie, tylko chyba powinieneś być w okolicy południa, prawda?
-Jest po dwunastej - oświadczył.
-Oh, wejdź do środka. Poczekaj tylko chwilę bo list dostałam wczoraj wieczorem i nie zdążyłam się spakować - zaśmiałam się z siebie.
-Nie szkodzi, nie śpieszy nam się - uśmiechnął się.
-Czuj się jak w domu - z powrotem podreptałam do sypialni.
Zamknęłam drzwi i przebrałam się w czarną bokserkę i rurki. Z szafy wyciągnęłam dużą walizkę i małą torbę. Do dużej spakowałam wszystkie swoje ubrania. O dziwo zmieściły się bez problemu. Do małej postanowiłam spakować karmę dla Caramela. A on jeszcze słodko spał.
Wyszłam z pokoju. Zobaczyłam że Louis ogląda zdjęcia powieszone na ścianie w salonie. Bagaże wystawiłam przy wejściu. Przeszłam do łazienki i zrobiłam swój codzienny,ciemny makijaż. Rozczesałam włosy i związałam je w luźnego kucyka. Z szafki wyjęłam kosmetyczkę i spakowałam do niej kosmetyki oraz żel pod prysznic, szczoteczkę i pastę do zębów oraz szczotkę. Wyszłam z pokoju i schowałam ją do toby.
-Czy jest panienka gotowa? - zapytał chłopak wchodząc do przedpokoju.
-"Panienka"? Serio? Mów do mnie po imieniu.
-Tak jest Laurine - uśmiechnął się do mnie.
-Poczekajmy tylko chwilkę aż Caramel się obudzi - poszłam do kuchni i wyjęłam miskę. Z szafki wyciągnęłam dla niego karmę i nasypałam trochę do jednej.
-Caramel? - zdziwił się - Kto to jest?
-Mój kot - z lodówki wyjęłam mleko i nalałam do drugiej. Oba naczynia postawiłam na podłodze.
Zabezpieczając worek z karmą schowałam ją do mniejszej torby. Kątem oka zobaczyłam jak kotek się budzi. Przeciągnął się i ziewnął, ukazując swoje białe kły.
-A kto to już wstał? - uśmiechnęłam się i podeszłam do niego. Wzięłam go na ręce i od razu przeszłam do kuchni. - Tylko zjedz szybko, bo się zbieramy. Jedziemy do Anglii. - postawiłam go na ziemi.
Gdy kot skończył umyłam obie miski. Poszłam do salonu. Po namyśle wzięłam dwie ramki ze zdjęciami. Tak na pamiątkę. Z szafy wyjęłam klatkę na podróż. Podeszłam z nią do kota i położyłam ją obok niego. On spojrzał na mnie z wyrzutem i wszedł do niej. Zamknęłam ją i ostrożnie położyłam obok walizek w przedpokoju.
-Dobra, jestem gotowa. Możemy jechać - powiadomiłam Louis'a. On pokiwał głową i wyjął telefon. Zadzwonił do kogoś i powiedział że księżniczka jest gotowa i można przysyłać samochód.
-Limuzyna powinna być za chwilę - powiedział po zakończeniu rozmowy.
-Limuzyna? Wystarczyłaby mi taksówka.
-Przepraszam, Królowa kazała.
-Nie szkodzi, tylko nie jestem przyzwyczajona do luksusów.
Krótki dźwięk świadczący o wiadomości. Lou (chyba mogę go tak nazwać, prawda?) znowu wyciągnął telefon z kieszeni i przeczytał wiadomość.
-Samochód jest pod domem. Możemy wychodzić.
Z komody wyjęłam klucze. Na ramię zarzuciłam torbę, w jedną rękę wzięłam klatkę, a w drugą walizkę. Louis chciał ode mnie wziąć jeden bagaż, ale go powstrzymałam. Sama dam sobie radę.
Wyszliśmy z mieszkania. Zakluczyłam drzwi i powoli zeszłam po kamiennych schodach. Po jakichś 10 minutach chłopak otwierał przede mną wejście. Przez ten czas uparcie próbował mnie przekonać bym oddała mu chociaż torbę. Po siódmym razie zdenerwowałam się i oddałam mu tę torbę.
Podeszliśmy do czarnej limuzyny. Przed nią stał starszy mężczyzna. Typowy kamerdyner. Gdy mnie zobaczył ukłonił się krótko i zabrał ode mnie walizkę, a od Lou torbę. Brunet otworzył mi drzwi, a ja wsiadłam do limuzyny.
Do limuzyny.
Nigdy nie myślałam że kiedykolwiek przejadę się takim cackiem. No wiecie, skórzane siedzenia, mnóstwo gadżetów i kamerdyner.
Na podłodze, na której był czarny dywanik, położyłam klatkę. Słyszałam jak kot się wierci. Obok mnie usiadł Louis.
-Chyba nie masz nic przeciwko? - zapytał nieśmiało.
-Nie, jasne że nie - uśmiechnęłam się.
Zapięliśmy pasy i po chwili ruszyliśmy w stronę lotniska. Podczas jazdy pytałam się chłopaka czym się zajmuje w zamku, jak w ogóle tam trafił i jak wygląda jego codzienne życie. Zapytałam się też czy wie dlaczego mnie sprowadzają do Londynu, ale powiedział że nie wie.
No cóż, chyba dowiem się dopiero na miejscu.
Hej hej, tak więc dodaję rozdział chociaż miałam czekać na te 2 komentarze ale trudno.
Nie sprawdzałam bojestem leniwa i mi się nie chce jestem zajęta, tak więc przepraszam za wszystkie błędy.
Jeśli macie taką możliwość to jakoś promujcie bloga na twitterze/facebooku itp itd chciałabym żeby więcej osób to czytało, zależy mi na Waszej opinii tak więc komentujcie!
~Harriet
-Skarbie ja muszę już kończyć, zadzwonię później. Pa, kocham cię.
-Też cię kocham mamo - rozłączyłam się.
Nie mogłam w to uwierzyć. Ja następczynią tronu. Przecież rodzina królewska jest duża, więc czemu wybrali mnie?
Zadzwoniłam do Anit i powiedziałam że prawdopodobnie nigdy nie przyjdę do pracy. Całe życie poświęcałam cukiernictwu, a teraz co?
Westchnęłam i spojrzałam na Caramela. On fuknął i odwrócił się.
-Oj, no nie obrażaj się - podeszłam do niego i usiadłam obok na podłodze. - Bardzo jesteś na mnie zły? - kociak spojrzał na mnie i usiadł mi na kolanach. Wzięłam go na ręce i przytuliłam. - Mój kochany. Chodź, idziemy już spać.
Nadal trzymając kota poszłam do sypialni. Odłożyłam go na łóżko. Poszłam do łazienki i tam przebrałam się w piżamę. Zmyłam makijaż i wróciłam do pokoju. W międzyczasie Caramel zdążył zwinąć się w słodką kulkę. Położyłam się obok niego.
-Dobranoc - szepnęłam.
~***~
Następnego dnia obudził mnie dzwonek do drzwi. Przeklęte słońce, świeciło mi centralnie prosto w oczy. Ziewnęłam i nie otwierając oczek poszłam w stronę wejścia. Przetarłam powieki i pociągnęłam za klamkę. W progu stał chłopak, na oko starszy ode mnie. Miał brązowe włosy i lagunowe oczy.
-Laurine Francess? - zapytał się. Po francusku. Uff...
-Tak, a o co chodzi? - zapytałam się.
-Jestem Louis Tomlinson - kontynuował. - Królowa przysłała mnie po panienkę, mam nadzieję że nie przychodzę nie w porę?
-Nie, tylko chyba powinieneś być w okolicy południa, prawda?
-Jest po dwunastej - oświadczył.
-Oh, wejdź do środka. Poczekaj tylko chwilę bo list dostałam wczoraj wieczorem i nie zdążyłam się spakować - zaśmiałam się z siebie.
-Nie szkodzi, nie śpieszy nam się - uśmiechnął się.
-Czuj się jak w domu - z powrotem podreptałam do sypialni.
Zamknęłam drzwi i przebrałam się w czarną bokserkę i rurki. Z szafy wyciągnęłam dużą walizkę i małą torbę. Do dużej spakowałam wszystkie swoje ubrania. O dziwo zmieściły się bez problemu. Do małej postanowiłam spakować karmę dla Caramela. A on jeszcze słodko spał.
Wyszłam z pokoju. Zobaczyłam że Louis ogląda zdjęcia powieszone na ścianie w salonie. Bagaże wystawiłam przy wejściu. Przeszłam do łazienki i zrobiłam swój codzienny,ciemny makijaż. Rozczesałam włosy i związałam je w luźnego kucyka. Z szafki wyjęłam kosmetyczkę i spakowałam do niej kosmetyki oraz żel pod prysznic, szczoteczkę i pastę do zębów oraz szczotkę. Wyszłam z pokoju i schowałam ją do toby.
-Czy jest panienka gotowa? - zapytał chłopak wchodząc do przedpokoju.
-"Panienka"? Serio? Mów do mnie po imieniu.
-Tak jest Laurine - uśmiechnął się do mnie.
-Poczekajmy tylko chwilkę aż Caramel się obudzi - poszłam do kuchni i wyjęłam miskę. Z szafki wyciągnęłam dla niego karmę i nasypałam trochę do jednej.
-Caramel? - zdziwił się - Kto to jest?
-Mój kot - z lodówki wyjęłam mleko i nalałam do drugiej. Oba naczynia postawiłam na podłodze.
Zabezpieczając worek z karmą schowałam ją do mniejszej torby. Kątem oka zobaczyłam jak kotek się budzi. Przeciągnął się i ziewnął, ukazując swoje białe kły.
-A kto to już wstał? - uśmiechnęłam się i podeszłam do niego. Wzięłam go na ręce i od razu przeszłam do kuchni. - Tylko zjedz szybko, bo się zbieramy. Jedziemy do Anglii. - postawiłam go na ziemi.
Gdy kot skończył umyłam obie miski. Poszłam do salonu. Po namyśle wzięłam dwie ramki ze zdjęciami. Tak na pamiątkę. Z szafy wyjęłam klatkę na podróż. Podeszłam z nią do kota i położyłam ją obok niego. On spojrzał na mnie z wyrzutem i wszedł do niej. Zamknęłam ją i ostrożnie położyłam obok walizek w przedpokoju.
-Dobra, jestem gotowa. Możemy jechać - powiadomiłam Louis'a. On pokiwał głową i wyjął telefon. Zadzwonił do kogoś i powiedział że księżniczka jest gotowa i można przysyłać samochód.
-Limuzyna powinna być za chwilę - powiedział po zakończeniu rozmowy.
-Limuzyna? Wystarczyłaby mi taksówka.
-Przepraszam, Królowa kazała.
-Nie szkodzi, tylko nie jestem przyzwyczajona do luksusów.
Krótki dźwięk świadczący o wiadomości. Lou (chyba mogę go tak nazwać, prawda?) znowu wyciągnął telefon z kieszeni i przeczytał wiadomość.
-Samochód jest pod domem. Możemy wychodzić.
Z komody wyjęłam klucze. Na ramię zarzuciłam torbę, w jedną rękę wzięłam klatkę, a w drugą walizkę. Louis chciał ode mnie wziąć jeden bagaż, ale go powstrzymałam. Sama dam sobie radę.
Wyszliśmy z mieszkania. Zakluczyłam drzwi i powoli zeszłam po kamiennych schodach. Po jakichś 10 minutach chłopak otwierał przede mną wejście. Przez ten czas uparcie próbował mnie przekonać bym oddała mu chociaż torbę. Po siódmym razie zdenerwowałam się i oddałam mu tę torbę.
Podeszliśmy do czarnej limuzyny. Przed nią stał starszy mężczyzna. Typowy kamerdyner. Gdy mnie zobaczył ukłonił się krótko i zabrał ode mnie walizkę, a od Lou torbę. Brunet otworzył mi drzwi, a ja wsiadłam do limuzyny.
Do limuzyny.
Nigdy nie myślałam że kiedykolwiek przejadę się takim cackiem. No wiecie, skórzane siedzenia, mnóstwo gadżetów i kamerdyner.
Na podłodze, na której był czarny dywanik, położyłam klatkę. Słyszałam jak kot się wierci. Obok mnie usiadł Louis.
-Chyba nie masz nic przeciwko? - zapytał nieśmiało.
-Nie, jasne że nie - uśmiechnęłam się.
Zapięliśmy pasy i po chwili ruszyliśmy w stronę lotniska. Podczas jazdy pytałam się chłopaka czym się zajmuje w zamku, jak w ogóle tam trafił i jak wygląda jego codzienne życie. Zapytałam się też czy wie dlaczego mnie sprowadzają do Londynu, ale powiedział że nie wie.
No cóż, chyba dowiem się dopiero na miejscu.
Hej hej, tak więc dodaję rozdział chociaż miałam czekać na te 2 komentarze ale trudno.
Nie sprawdzałam bo
Jeśli macie taką możliwość to jakoś promujcie bloga na twitterze/facebooku itp itd chciałabym żeby więcej osób to czytało, zależy mi na Waszej opinii tak więc komentujcie!
~Harriet